Odbyte spotkaniaI runda Pucharu Polski 2005/2006"Astra" Leśniowice |
|||
Data spotkania: 14 sierpnia 2005 r. |
|||
" Astra" Leśniowice |
"Victoria" Żmudź |
||
6:5 (3:0) | |||
Bobel, K.Barżał, K.Zduńczuk, G.Skubisz, Pieczykolan, Pieńkowski (Rykała 65’), Smalej (Jagnicki 75’), Skrzypa, Wnuk (Mazurek 70’), Sołtys (Domański 73’), D.Barżał |
|||
Bramki |
|||
Pieczykolan – 2 Skrzypa – 2 D.Barżał – 2
|
|||
Mecze pucharowe w Leśniowicach zawsze mają swoją dramaturgię. Tym razem jednak zanosiło się, że będzie zupełnie inaczej. Żmudź przyjechała w osłabionym składzie. Od początku meczu „Astra” uzyskała przygniatającą przewagę. Gdybyśmy wykorzystali wszystkie stworzone sytuacje o wynik i o awans moglibyśmy być spokojni. Drużyna łatwo dochodziła do sytuacji strzeleckich, ale z siedmiu tzw. „setek” udało nam się strzelić tylko 3 bramki. Pierwszą strzelił Piotr Pieczykolan wykonując rzut karny po faulu na Smaleju, drugą D.Barżał po asyście Pieczykolana i Wnuka, a trzecią Skrzypa po indywidualnej akcji w ze środka pola. Grzegorz Skrzypa rozegrał najlepszy mecz od czasu meczu z Dubecznem (kiedy wygraliśmy 5:3). Jego druga bramka po asyście Pieczykolana była ozdobą spotkania, kiedy z 20 metrów z ostrego kąta z lewej strony przelobował nie próbującego nawet interweniować bramkarza. Skrzypa nie ustrzegł się oczywiście żółtej kartki za kłótnie z sędzią, ale to u niego norma. Zresztą cała „stara gwardia”: Skrzypa, Pieczykolan, K.Zduńczuk, i Wnuk a nawet Pieńkowski grali dobre zawody. Początek drugiej połowy nie zapowiadał dramatu w końcówce. Co prawda „Victorii” udało się strzelić bramkę po rzucie karnym, na który dał się oszukać K.Barżał ale my odpowiedzieliśmy trzema trafieniami. Gole strzelili dokumentując swoją dobrą grę D.Barżał, Pieczykolan i Skrzypa. Przy wyniku 6:1, kiedy wydawało się, że już żadna siła nie jest nam wstanie odebrać zwycięstwa i awansu, trener zdecydował się wpuścić zawodników z ławki rezerwowych. Niestety żadna zmiana poza młodym Jagnickim nie była trafiona. Posypała się dyscyplina taktyczna a na boisku zapanował chaos. Czarę goryczy dopełnił fakt, że Krzysztof Zduńczuk musiał zejść z boiska, za drugą żółtą kartkę a sędzia nie uznał prawidłowo zdobytej bramki. Do fatalnej gry całej drużyny dostosował się też Bobel, który do tej pory bronił bez zastrzeżeń. Nastąpiło 25 minut, które wstrząsnęły „Astra”, straciliśmy 4 bramki. Na szczęście drużyna „Victorii” zabrakło czasu na strzelenie wyrównującej bramki. Tym sposobem znaleźliśmy się w drugiej rundzie pucharu. Pozytywnym aspektem jest fakt, że drużynie „Astry” udało się strzelić 6 bramek w jednym meczu (pomimo odejścia czołowego snajpera Lipiaka) i momentami pokazał dobrą grę, minusem jest fakt, że mamy niestety okresy przestojów w grze i że zmiennicy jak na razie nie spełniają swoich zadań. |